niedziela, 12 listopada 2017

Kalendarze adwentowe z kosmetykami 2017

Cześć kochani :) Dzisiaj przychodzę do Was z przeglądem kalendarzy adwentowych, w których znajdziemy kosmetyki i akcesoria do makijażu. Mamy już prawie połowę listopada, dlatego jeśli chcecie w przyszłym miesiącu umilić sobie oczekiwanie na Boże Narodzenie poprzez taki kalendarz, to zapraszam do przyjrzenia się ofertom sklepów stacjonarnych i internetowych.

SEPHORA Winter Wonderland

Kalendarz dostępny w perfumeriach i na stronie sephora.pl, kosztuje 179 złotych i zawiera 24 okienka. We wnętrzu uroczego kalendarza w liski znajdują się produkty marki Sephora, które możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej.
Czy jest warty swojej ceny? Moim zdaniem za dużo w nim zapychaczy, jak gumka do włosów, papierowy pilnik czy drewniane patyczki.  
DOUGLAS Christmas Wonderland

Kalendarz dostępny stacjonarnie i online na douglas.pl, kosztuje 139 złotych i zawiera 24 okienka. W środku znajdują się produkty marki własnej oraz tych dostępnych w perfumeriach Douglas, jak IsaDora i Artemis. Oprócz kosmetyków kolorowych i do pielęgnacji, dostajemy kilka próbek perfum.
Czy jest warty swojej ceny? Myślę, że to całkiem sensowna opcja, tym bardziej, że jest dostępna stacjonarnie. W kalendarzu Douglas mamy dużo produktów w wersji miniaturowej i tylko jedną rzecz z kategorii „akcesoria”, którą są gumki do włosów invisibobble, które stanowią przydatny gadżet.

L'OCCITANE

Kalendarz dostępny stacjonarnie i online na pl.loccitane.com, kosztuje 219 złotych i zawiera 24 okienka. W środku znajdziemy bestsellery marki w miniaturowych rozmiarach.
Czy jest warty swojej ceny? Jeśli nie zależy Wam na kosmetykach kolorowych i lubicie, lub chcecie poznać markę L'Occitane, to warto zainteresować się tym kalendarzem. 



ASOS Advent Calendar

Kalendarz dostępny na stronie asos.com, kosztuje 55 funtów (czyli ok. 250 zł, wysyłka do Polski jest za darmo) i zawiera 25 okienek.
W środku znajdują się 24 produkty i kod rabatowy na zakupy na stronie ASOS. Mamy tutaj kosmetyki do pielęgnacji, trochę kolorówki i hit całego kalendarza, czyli mini szczoteczkę soniczną Foreo Luna Play na 100 użyć.
Czy jest warty swojej ceny? Zdecydowanie tak! Już wartość Luny to praktycznie 2/3 ceny całości, a dostajemy jeszcze mnóstwo produktów niełatwo dostępnych w Polsce, takich jak Alpha H Liquid Gold z kwasem glikolowym czy krem z The Ordinary.
Ten kalendarz już u mnie jest i czeka na grudzień, na pewno na blogu będę wkrótce pokazywać jego dokładną zawartość. 


 
LOOKFANTASTIC Beauty in Wonderland

Kalendarz dostępny na stronie lookfantastic.com, kosztuje 90 funtów (czyli ok. 430 złotych z wliczoną wysyłką do Polski) i zawiera 25 pudełek z produktami.
Jest to moim zdaniem najpiękniejszy kalendarz w tym zestawieniu: w czterech szufladach ukryte są pudełeczka, a w każdym z nich, owinięty w ozdobny papier, znajduje się mały prezent. Mamy tutaj 9 pełnowymiarowych produktów i 16 miniatur takich marek, jak Oskia, Omorovicza, Korres, This Works czy Illamasqua.
Czy jest warty swojej ceny? Tak. Chociaż jest bardzo drogi, to zawiera wiele produktów, które - w porównaniu do poprzednich kalendarzy – można uznać za ekskluzywne. Mamy tutaj kilka marek niedostępnych w Polsce, a rozmiary miniatur wystarczają na kilkukrotne przetestowanie produktów. Do tego dochodzi przepiękne opakowanie, codzienne otwieranie pudełeczek to jak święta przez prawie cały miesiąc!
Ten kalendarz też już czeka u mnie na grudzień, spodziewajcie się dokładnych recenzji zawartości wkrótce.



A Wy skusiliście się w tym roku na jakiś kalendarz adwentowy?

sobota, 4 listopada 2017

TonyMoly Panda's Dream – recenzja

Koreańska marka TONYMOLY znana jest ze swoich uroczych opakowań. W swojej ofercie posiadają kosmetyki kolorowe i pielęgnacyjne. W dzisiejszym wpisie chciałabym pokazać Wam trzy produkty z serii Panda's Dream.


Panda's Dream Moisture Gel Cream

To bardzo lekki żel, który błyskawicznie się wchłania – dzięki temu nie pozostawia uczucia lepkości, nadaje się pod makijaż. Ja używam go przed nałożeniem bazy, podkład dobrze się na nim rozprowadza, nie roluje się. Nie powiedziałabym, że zapewnia idealny poziom nawilżenia, dla cery mieszanej jest w porządku, natomiast posiadaczki skóry suchej z pewnością nie będą z niego zadowolone. Wydaje mi się, że ta żelowa konsystencja znacznie bardziej nadaje się na ciepłe miesiące, kiedy nakładanie ciężkich kremów jest niekomfortowe. Produkt od otwarcia ma 12 miesięcy ważności, ale nie chcę czekać z jego używaniem do lata. Dlaczego? Przez opakowanie, bo chociaż panda bardzo mnie urzekła, to trzeba pamiętać o tym, że kremy w słoiczku są mniej higieniczne od tych w tubkach czy pojemnikach próżniowych.
Za pojemność 50 ml w Sephorze trzeba zapłacić 99 złotych. Uważam, że za taką kwotę można znaleźć o wiele lepsze kremy. 


Panda's Dream Stick

Krem w formie chłodzącego sztyftu w teorii brzmi jak świetna propozycja dla osób, które walczą z opuchnięciem i cieniami okolic oczu. Według opisu producenta, produkt zapewnia głębokie nawilżenie, a także działa przeciwzmarszczkowo. W moim odczuciu po raz kolejny zalety tego sztyftu kończą się na słodkim opakowaniu. Produkt ma dość zbitą konsystencję, przez co nie aplikuje się gładko, a na delikatnej skórze pod oczami dosłownie ją ciągnie i to jest zdecydowanie największy jego minus. Na szczęście zmarszczek jeszcze nie mam, dlatego w kwestii skuteczności pod tym kątem nie mogę się wypowiedzieć, natomiast moich niewielkich cieni nie zredukował. Dodatkowo, efektu chłodzącego również nie odczułam. Używam go przed nałożeniem makijażu, jako bazę pod korektor i tutaj nie mam mu nic do zarzucenia, kolorowe kosmetyki rozprowadzają oraz utrzymują się na nim dobrze.
Panda's Dream Stick kosztuje w Sephorze 49 złotych – zdecydowanie nie kupię go ponownie. 


Panda's Dream Smudge Out Mascara

Po tym narzekaniu przyszedł czas na pochwały. Tusz do rzęs z serii Panda's Dream jest bowiem moim ulubieńcem. Posiada on dość niepozorną szczoteczkę, która jednak bardzo ładnie rozdziela rzęsy, równomiernie aplikując na nie produkt. Największą zaletą tuszu jest jego trwałość i wodoodporność – mam wrażenie, że ten tusz przetrwa wszystko (nawet sen, ale nie będę propagować spania w makijażu). Nie osypuje się, nie odbija, nie rozmazuje się na dolnej powiece, ma przy tym mocny czarny kolor, który pozostaje intensywny cały dzień. Nawet przy jego zmywaniu trzeba się namęczyć, nie każdy płyn do demakijażu da sobie z nim radę, dlatego ja polecam usuwanie go olejkiem.
Cena tego tuszu w Sephorze to 49 złotych i szczerze, to po jego przetestowaniu byłabym w stanie zapłacić za niego nawet więcej, bo jest rewelacyjny!


A Wy mieliście kiedyś styczność z produktami TONYMOLY? Jakie są Wasze wrażenia?

niedziela, 29 października 2017

The Ordinary – w prostocie siła

Właściciele marki The Ordinary dokonali małej rewolucji na rynku kosmetyków do pielęgnacji - o ich produktach zamkniętych w minimalistycznych opakowaniach kilka miesięcy temu mówiła cała kosmetyczna blogosfera. Wszyscy zachwycali się tym, że dzięki niskim cenom praktycznie każdy będzie mógł sobie pozwolić na ich zakup, a proste składy wpłyną na bardziej świadome, dopasowane do potrzeb skóry wybory.
Po wysypie pozytywnych recenzji zdobycie jakiegokolwiek produktu The Ordinary w Polsce było niemożliwe, bo wszystko w mig wyprzedawało się ze stron, które oferują wysyłkę do naszego kraju. Poszczęściło mi się podczas tegorocznych wakacji w Londynie – marka otworzyła jeden ze swoich nielicznych sklepów stacjonarnych w stolicy Wielkiej Brytanii. Do testowania wybrałam trzy produkty i w dzisiejszym wpisie chciałabym przedstawić Wam moją ostateczną opinię o nich. 


The Ordinary Glycolic Acid 7% Toning Solution

Tonik z kwasem glikolowym kosztuje około 40 złotych za butelkę 240 ml. Używam go regularnie rano i wieczorem od ponad miesiąca. Kwas glikolowy świetnie wpływa na wygląd skóry, która zyskuje zdrowy blask. Używany w postaci rozcieńczonej delikatnie, praktycznie niezauważalnie złuszcza naskórek – dzięki temu zyskujemy efekt łagodnego peelingu. Zauważyłam, że stosując ten tonik, zniknęły nierówności w postaci grudek na mojej twarzy, a skóra stała się odczuwalnie gładka i promienna. Plusem tego produktu jest duża pojemność, a cena z pewnością składnia do przetestowania go. 


The Ordinary Coverage Foundation

The Ordinary to nie tylko pielęgnacja. W stale rozszerzającej się gamie produktów mają także podkłady w dwóch wersjach – serum i kryjącej. Ja kupiłam wersję kryjącą, która kosztuje ok. 30. Podoba mi się przede wszystkim to, że mamy do wyboru sporo kolorów o różnych tonach, dlatego udało mi się dobrać odcień idealnie stapiający się z moją karnacją. Mój odcień, 1.1 N (neutralny) nadaje się doskonale do jasnej cery. Podkład jest dość płynny, ale nie wodnisty, nakładany mokrą gąbeczką dalej średnie krycie, pięknie wtapia się w skórę, dając bardzo naturalny wygląd. Jest przy tym lekki, nie zostawia lepkiej warstwy. Pięknie ujednolica cerę, przypudrowany wytrzymuje cały dzień, nie ściera się, nie zbiera przy płatkach nosa. Dodatkowo zawiera filtr przeciwsłoneczny (SPF15). Jest zamknięty w lekkiej, plastikowej buteleczce z pompką. W takiej drogeryjnej cenie moim zdaniem jest najlepszym tanim podkładem, jaki testowałam. 


The Ordinary Niacinamide 10% + Zinc 1%

Jest to serum w buteleczce z pipetką, które zawiera witaminę B3 oraz cynk. Połączenie tych składników sprawia, że serum dobrze wpływa na skórę mieszaną, trądzikową, ze skłonnością do nadmiernej produkcji sebum, z rozszerzonymi porami. Kupiłam ten produkt najbardziej zachęcona obietnicą redukcji widoczności porów i już po kilku zastosowaniach zauważyłam różnicę. Serum używam codziennie wieczorem, po oczyszczeniu skóry, aplikując je głównie w miejsca, gdzie te pory są najbardziej widoczne. Przy regularnym używaniu widzę też, że struktura mojej skóry uległa poprawie, a nieliczne wypryski goją się szybciej dzięki obecności cynku w roztworze. Serum kosztuje ok. 30 zł za 30 ml – uważam, że za tego rodzaju produkt o takim działaniu, jest to naprawdę rewelacyjna cena.


Jedynym minusem produktów The Ordinary jest ich dostępność w Polsce, ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni i każdy z nas będzie się mógł cieszyć dobrą pielęgnacją w przystępnej cenie.
A Wy mieliście okazję testować jakiś kosmetyk The Ordinary?