Właściciele marki The Ordinary
dokonali małej rewolucji na rynku kosmetyków do pielęgnacji - o
ich produktach zamkniętych w minimalistycznych opakowaniach kilka
miesięcy temu mówiła cała kosmetyczna blogosfera. Wszyscy
zachwycali się tym, że dzięki niskim cenom praktycznie każdy
będzie mógł sobie pozwolić na ich zakup, a proste składy wpłyną
na bardziej świadome, dopasowane do potrzeb skóry wybory.
Po wysypie pozytywnych recenzji
zdobycie jakiegokolwiek produktu The Ordinary w Polsce było
niemożliwe, bo wszystko w mig wyprzedawało się ze stron, które
oferują wysyłkę do naszego kraju. Poszczęściło mi się podczas
tegorocznych wakacji w Londynie – marka otworzyła jeden ze swoich
nielicznych sklepów stacjonarnych w stolicy Wielkiej Brytanii. Do
testowania wybrałam trzy produkty i w dzisiejszym wpisie chciałabym
przedstawić Wam moją ostateczną opinię o nich.
The Ordinary Glycolic
Acid 7%
Toning
Solution
Tonik z kwasem glikolowym kosztuje
około 40 złotych za butelkę 240 ml. Używam go regularnie rano i
wieczorem od ponad miesiąca. Kwas glikolowy świetnie wpływa na
wygląd skóry, która zyskuje zdrowy blask. Używany w postaci
rozcieńczonej delikatnie, praktycznie niezauważalnie złuszcza
naskórek – dzięki temu zyskujemy efekt łagodnego peelingu.
Zauważyłam, że stosując ten tonik, zniknęły nierówności w
postaci grudek na mojej twarzy, a skóra stała się odczuwalnie
gładka i promienna. Plusem tego produktu jest duża pojemność, a
cena z pewnością składnia do przetestowania go.
The Ordinary Coverage Foundation
The Ordinary to nie tylko pielęgnacja.
W stale rozszerzającej się gamie produktów mają także podkłady
w dwóch wersjach – serum i kryjącej. Ja kupiłam wersję kryjącą,
która kosztuje ok. 30. Podoba mi się przede wszystkim to, że mamy
do wyboru sporo kolorów o różnych tonach, dlatego udało mi się
dobrać odcień idealnie stapiający się z moją karnacją. Mój
odcień, 1.1 N (neutralny) nadaje się doskonale do jasnej cery.
Podkład jest dość płynny, ale nie wodnisty, nakładany mokrą
gąbeczką dalej średnie krycie, pięknie wtapia się w skórę,
dając bardzo naturalny wygląd. Jest przy tym lekki, nie zostawia
lepkiej warstwy. Pięknie ujednolica cerę, przypudrowany wytrzymuje
cały dzień, nie ściera się, nie zbiera przy płatkach nosa.
Dodatkowo zawiera filtr przeciwsłoneczny (SPF15). Jest zamknięty w
lekkiej, plastikowej buteleczce z pompką. W takiej drogeryjnej cenie
moim zdaniem jest najlepszym tanim podkładem, jaki testowałam.
The Ordinary Niacinamide 10% + Zinc 1%
Jest to serum w buteleczce z pipetką,
które zawiera witaminę B3 oraz cynk. Połączenie tych składników
sprawia, że serum dobrze wpływa na skórę mieszaną, trądzikową,
ze skłonnością do nadmiernej produkcji sebum, z rozszerzonymi
porami. Kupiłam ten produkt najbardziej zachęcona obietnicą
redukcji widoczności porów i już po kilku zastosowaniach
zauważyłam różnicę. Serum używam codziennie wieczorem, po
oczyszczeniu skóry, aplikując je głównie w miejsca, gdzie te pory
są najbardziej widoczne. Przy regularnym używaniu widzę też, że
struktura mojej skóry uległa poprawie, a nieliczne wypryski goją
się szybciej dzięki obecności cynku w roztworze. Serum kosztuje
ok. 30 zł za 30 ml – uważam, że za tego rodzaju produkt o takim
działaniu, jest to naprawdę rewelacyjna cena.
Jedynym minusem produktów The Ordinary
jest ich dostępność w Polsce, ale mam nadzieję, że wkrótce się
to zmieni i każdy z nas będzie się mógł cieszyć dobrą
pielęgnacją w przystępnej cenie.
A Wy mieliście okazję testować jakiś
kosmetyk The Ordinary?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz