niedziela, 29 października 2017

The Ordinary – w prostocie siła

Właściciele marki The Ordinary dokonali małej rewolucji na rynku kosmetyków do pielęgnacji - o ich produktach zamkniętych w minimalistycznych opakowaniach kilka miesięcy temu mówiła cała kosmetyczna blogosfera. Wszyscy zachwycali się tym, że dzięki niskim cenom praktycznie każdy będzie mógł sobie pozwolić na ich zakup, a proste składy wpłyną na bardziej świadome, dopasowane do potrzeb skóry wybory.
Po wysypie pozytywnych recenzji zdobycie jakiegokolwiek produktu The Ordinary w Polsce było niemożliwe, bo wszystko w mig wyprzedawało się ze stron, które oferują wysyłkę do naszego kraju. Poszczęściło mi się podczas tegorocznych wakacji w Londynie – marka otworzyła jeden ze swoich nielicznych sklepów stacjonarnych w stolicy Wielkiej Brytanii. Do testowania wybrałam trzy produkty i w dzisiejszym wpisie chciałabym przedstawić Wam moją ostateczną opinię o nich. 


The Ordinary Glycolic Acid 7% Toning Solution

Tonik z kwasem glikolowym kosztuje około 40 złotych za butelkę 240 ml. Używam go regularnie rano i wieczorem od ponad miesiąca. Kwas glikolowy świetnie wpływa na wygląd skóry, która zyskuje zdrowy blask. Używany w postaci rozcieńczonej delikatnie, praktycznie niezauważalnie złuszcza naskórek – dzięki temu zyskujemy efekt łagodnego peelingu. Zauważyłam, że stosując ten tonik, zniknęły nierówności w postaci grudek na mojej twarzy, a skóra stała się odczuwalnie gładka i promienna. Plusem tego produktu jest duża pojemność, a cena z pewnością składnia do przetestowania go. 


The Ordinary Coverage Foundation

The Ordinary to nie tylko pielęgnacja. W stale rozszerzającej się gamie produktów mają także podkłady w dwóch wersjach – serum i kryjącej. Ja kupiłam wersję kryjącą, która kosztuje ok. 30. Podoba mi się przede wszystkim to, że mamy do wyboru sporo kolorów o różnych tonach, dlatego udało mi się dobrać odcień idealnie stapiający się z moją karnacją. Mój odcień, 1.1 N (neutralny) nadaje się doskonale do jasnej cery. Podkład jest dość płynny, ale nie wodnisty, nakładany mokrą gąbeczką dalej średnie krycie, pięknie wtapia się w skórę, dając bardzo naturalny wygląd. Jest przy tym lekki, nie zostawia lepkiej warstwy. Pięknie ujednolica cerę, przypudrowany wytrzymuje cały dzień, nie ściera się, nie zbiera przy płatkach nosa. Dodatkowo zawiera filtr przeciwsłoneczny (SPF15). Jest zamknięty w lekkiej, plastikowej buteleczce z pompką. W takiej drogeryjnej cenie moim zdaniem jest najlepszym tanim podkładem, jaki testowałam. 


The Ordinary Niacinamide 10% + Zinc 1%

Jest to serum w buteleczce z pipetką, które zawiera witaminę B3 oraz cynk. Połączenie tych składników sprawia, że serum dobrze wpływa na skórę mieszaną, trądzikową, ze skłonnością do nadmiernej produkcji sebum, z rozszerzonymi porami. Kupiłam ten produkt najbardziej zachęcona obietnicą redukcji widoczności porów i już po kilku zastosowaniach zauważyłam różnicę. Serum używam codziennie wieczorem, po oczyszczeniu skóry, aplikując je głównie w miejsca, gdzie te pory są najbardziej widoczne. Przy regularnym używaniu widzę też, że struktura mojej skóry uległa poprawie, a nieliczne wypryski goją się szybciej dzięki obecności cynku w roztworze. Serum kosztuje ok. 30 zł za 30 ml – uważam, że za tego rodzaju produkt o takim działaniu, jest to naprawdę rewelacyjna cena.


Jedynym minusem produktów The Ordinary jest ich dostępność w Polsce, ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni i każdy z nas będzie się mógł cieszyć dobrą pielęgnacją w przystępnej cenie.
A Wy mieliście okazję testować jakiś kosmetyk The Ordinary?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz